Katsumi
Administrator
Dołączył: 30 Gru 2008
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Chaos
|
Wysłany: Sob 1:21, 03 Sty 2009 Temat postu: Brak grzejniczka [Dir en Grey] |
|
|
Zawsze, gdy przechodził obok tego budynku na schodkach siedział jednooki pies. Nigdy nie widział by ktoś go karmił lub zajmował w jakikolwiek sposób. Tylko dzieci się z niego śmiały. Czasami sobie myślał, że jest do tego psa podobny. Także nikogo nie obchodził tak naprawdę.
Owszem, Toshiya doceniał to, że ma przyjaciół, którym może zaufać, którzy go kochają, ale w tamtym konkretnym momencie był sam ze swoim nie najlepszym humorem.
Kyo wypijał kolejny kubek swojej ulubionej karmelowej herbaty, patrząc przez okno. Miał typowo melancholijny nastrój, choć w sumie nie było mu z żadnego powodu smutno. Czuł jednak swego rodzaju pustkę. Brakowało mu ‘czegoś’. Nie umiał dokładnie określić, co to było, ale wiedział, że było to coś ważnego. Zrobił w myślach szybki rozrachunek. Herbatka- jest, kocyk- jest, czyli wszystko, co w tamtym momencie było mu potrzebne do szczęścia. Przydałby się w sumie jakiś grzejniczek. Najlepiej taki z cieplutkimi dłońmi ... Kyo! Przestań myśleć jak niewyżyta małolata. Najlepiej w ogóle nie myśl, dobrze na tym wyjdziesz – skarcił swój mały rozumek i powrócił do podziwiania widoków za oknem.
‘Ktoś dobija się do drzwi’- zaświtało w jego rozczochranej główce, gdy w końcu zidentyfikował źródło irytującego tłuczenia. Po chwili ze zdziwieniem stwierdził, że przed jego domem stoi Totchi.
-Przyszedłem na tą twoją zbawienną herbatkę.- Wymruczał, patrząc gdzieś ponad ramieniem Kyo, któremu jedno spojrzenie na przyjaciela wystarczyło, by zorientować się, że coś jest nie tak.
-Wejdź. Stało się coś?- Przesunął się, dając Toshiyi możliwość przejścia, po czym zamknął drzwi.
-Nie, a czemu?- Blondyn miał wrażenie, że jego kumpel jest jakiś nieprzytomny.
-Źle wyglądasz.- Przyznał, na co basista wykrzywił usta w imitacji uśmiechu.
-Z twoich ust to prawie jak komplement.- Mruknął ciemnowłosy i udał się do kuchni, zachowując przy tym, jakby był u siebie. Wyciągnął kubek, torebkę herbaty i nastawił czajnik. Kyo zdziwiony zachowaniem kumpla podszedł do niego i potrząsnął za ramię. Wyglądało to dosyć komicznie, z takiego względu, że był niższy od Tota prawie o głowę i przypominał dziecko, szantażujące swoją matkę, by kupiła mu cukierki.
-Jak mi nie powiesz o co ci chodzi, to rozwalę ci ten kubek na głowie!- Zagroził, wymachując dziko ręką z trzymanym w dłoni naczyniem.
-Przestań!- Przeraził się Totchi i zaczął szarpać z blondynem, chcąc zabrać mu ‘broń’. Po chwili kubek znalazł się na podłodze. W częściach.
-Widzisz co zrobiłeś?!- Ryknęli na siebie jednocześnie, rzucając się na podłogę, by pozbierać kawałki naczynia.
-Tot.- Kyo zirytowany złapał go za rękę, którą już wystarczająco porozcinał o ostre krawędzie. –Zostaw to.- Wstał, pociągając kumpla do góry, a następnie do łazienki. Popchnął go w stronę umywalki. –Dawaj łapsko.- Chwycił jego dłoń i podłożył pod strumień wody.
-Nie jestem dzieckiem!- Dotąd milczący basista wyrwał się z uścisku niższego mężczyzny, wytarł nieuważnie rękę w puchowy ręcznik, zakrwawiając go i wyszedł z pomieszczenia.
-Właśnie, że jesteś!- Warknął Kyo, który czuł zbliżający się atak histerii. –Powiedz w końcu co ci jest!- Znów obaj znaleźli się w kuchni. Tot wpatrywał się wzburzony w resztki rozbitego kubka, wciąż leżące na podłodze.
-Nic, Kyo. Tylko widzisz, ten pies taki biedny ...- Powiedział cicho. Wokalista pomyślał, że jego mózg niedługo osiągnie temperaturę wrzenia.
-Jaki pies? Totchi, co ty pieprzysz?!- Złapał go za ramiona i starał się zmusić do skupienia wzroku na sobie.
-No tam, przy tym starym sklepie. Taki, jedno oko.- Wymamrotał basista.
-Jedno oko.- Jęknął sfrustrowany Kyo, czując się totalnie bezsilny. –Kurwa, Tot, ty się z pewnością naćpałeś, bo na pijanego nie wyglądasz i alkoholem od ciebie nie jedzie.
-Nie jestem naćpany. Tylko psa mi szkoda.- Ostatnie słowo wypowiedział ledwo słyszalnym szeptem, widząc, że Kyo jest na granicy i albo się zaraz rozpłacze, albo go zabije.
-Tot, ja wiem, że ty masz nasrane we lbie, ale nie sraj przy okazji i mi. Mów normalnie o co ci chodzi, albo się nie odzywaj w ogóle.- Chwycił za zmiotkę i zaczął sprzątać bałagan na podłodze. Tot westchnął niczym rasowy męczennik, wziął drugi kubek i już w spokoju zrobił herbatę. Kyo udawał, że nie zwraca na niego uwagi, ale cały czas obserwował go kątem oka. Po tym, jak pozostałości po kubku znalazły się w koszu, wrócił do pokoju i zawinął się w koc. Toshiya wypił karmelową herbatę i poszedł do sypialni Kyo, który wpatrywał się cały czas w okno.
-Kyo.- Powiedział cicho dla zaznaczenia swojej obecności. Nie doczekał się reakcji, więc wgramolił się na fotel obok przyjaciela i przytulił go mocno.
I od tamtej pory Kyo już nie narzekał na brak grzejniczka.
-Tot! Ja tego cyklopa na spacer wyprowadzał nie będę!
|
|