Katsumi
Administrator
Dołączył: 30 Gru 2008
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Chaos
|
Wysłany: Sob 1:23, 03 Sty 2009 Temat postu: Monolog pewnej ważnej osobistości [Dir en Grey] |
|
|
Patrzę, jak siedzisz skulony w kącie ciemnego pokoju. Mam ochotę zabrać cię ze sobą. Moje uczucia ograniczają się tylko do tego. Nie wzrusza mnie twój szloch, łzy na policzkach. Za dużo już widziałam. Właściwie wszystko. Ból, płacz, krew. Nabrałam odporności. Ludzie są słabi, marni, jako istoty śmiertelne poddają się wszystkiemu, byleby tylko to życie zachować. Śmieszne. Zastanawia mnie w tym momencie, czego się bardziej boisz. Życia, czy śmierci? Jestem tu i czekam, ale tobie się nie spieszy. Jeszcze w tym wątłym ciele tli się nadzieja, ostatnia deska ratunku, ale … matka głupich. On już nie wróci! Drżysz. Czujesz moją obecność? Czujesz, że jestem coraz bliżej, że mam cię w garści, że … Tak, na to czekałam. Chwiejnym krokiem kierujesz się do łazienki. Wstaję z fotela, idę za tobą. Opierasz się o umywalkę, rzucając prawdopodobnie ostatnie spojrzenie w lustro. Słyszysz, jak burzy się twój świat? Nie ty pierwszy i nie ostatni. Rozumiem, ludzie mają to do siebie, że każdy najbardziej odczuwa swoją tragedię. Pff, tragedia … raczej materiał na romansidło. Zdajesz sobie sprawę, jakie ludzie przeżywają koszmary? Ty marny strzępie. Kawałek gliny, z której Bóg łaskawie cię ulepił, a ty nawet nie umiesz go poszanować.
Siadam na pralce. Czego ci ludzie jeszcze nie wymyślą. Kiedyś to takich wynalazków nie było. Ze stoickim spokojem obserwuję, jak twoja krew spływa do wanny. Czym zawiniła, że ją tak bezcześcisz?
Dam ci jeszcze chwilę, byś mógł napawać się bólem. Nie znasz prawdziwego cierpienia. To lekkie paradoksalnie przynosi ci ukojenie, czujesz się lepiej. Chociaż w tej sytuacji pewnie to nie ma dla ciebie znaczenia. Chcesz zniknąć, umrzeć, rozpłynąć się. Dziwne, wydawało mi się, że lubisz ból. Przecież życie jest bólem, najpopularniejszą formą masochizmu, narzuconą odgórnie. Chciałbyś się nie urodzić? Wierz mi, że nie tylko ty. Ale po to tu jestem. Żeby przynieść ci ulgę.
Masz mu za złe, że cię zostawił? Przez niego jesteś w takim stanie. Miało być tak pięknie. Szczere uśmiechy, radość w waszych oczach. Czy to było fałszem? Jeśli miałabym się bawić w recenzenta, to powiedziałabym, iż nie, ale życie płata tak wymyślne figle, że tak naprawdę to nie można niczego przewidzieć. Może oprócz mnie, ale w końcu jestem jedynym pewnym elementem ludzkiego istnienia.
Zaczynam się nudzić. Może zatańczymy? Ostatni taniec na deskach życiowego teatru. Ostatnie minuty twojego spektaklu. Bez widzów, tylko my. Widzisz już opadającą kurtynę?
-Kyo!- Cholera, co on tu robi? Zaszły jakieś spontaniczne poprawki w scenariuszu? Obejrzyjmy jeszcze trochę. Nasz reżyser wpada na bardzo zaskakujące pomysły. Niektóre potrafią poruszyć nawet mnie, chociaż z reguły bywam bezlitosna.
Uśmiecham się lekko, lustrując twoją nieruchomą sylwetkę. Czekasz na mnie, pragniesz mojego dotyku, uścisku, który da ci wolność.
Die wbiega do pomieszczenia i pada przed tobą na kolana. Patrząc na was, czasem żałuję, że jestem, kim jestem. Teraz moja chwila wyboru. Odchodzę. To przedstawienie jeszcze nie dobiegło końca. Powiedzmy, że cudem zachowałeś swój etat. Ale tak naprawdę, twoja rola zbyt mi się spodobała, bym mogła w tym momencie wygonić cię za kulisy, więc z cichym aplauzem wstaję z widowni i idę odwiedzić kolejny teatr. Bycie głównym krytykiem zdecydowanie mi odpowiada.
Mimo wszystko śmierć czasem ma jakieś uczucia.
|
|